Kruche faworki
Najlepsze faworki robiła moja babcia. Do tej pory pamiętam zapach w kuchni wyrabianego ciasta z dodatkiem spirytusu (dodajemy go tylko po to by ciasto nie nasiąkało tłuszczem). Jako mała dziewczynka nie umiałam poradzić sobie z przewlekaniem wstążeczek przez nacięcie w środku, więc moje faworki nie miały idealnego tradycyjnego kształtu. Bardziej przypominały pole walki. Nie ważne jest natomiast jaki kształt im nadacie. Ważne, że ten przepis jest receptą na najlepsze kruche faworki jakie kiedykolwiek jedliście!
Bardzo ważne jest, by napowietrzyć dobrze ciasto podczas wałkowani i rozwałkować je najcieniej jak tylko potraficie. Ja do tego użyłam maszynki do makaronu! Przecież warto sobie czasem ułatwiać życie!! W końcowym efekcie faworki są delikatne i leciutkie jak papier. Jeszcze jedna bardzo ważna rada – Nie smażcie ich do brązowego koloru sugerując się sklepowymi wypiekami. To ciasto jest tak kruche i pulchne, że nie wymaga smażenia na heban 🙂 To będzie Wasza miłość od pierwszego wejrzenia.
Faworki ( ok 60 szt)
Składniki:
- 400 g mąki pszennej typ 450
- 50 g masła
- 1/4 łyżeczki soli
- 4 żółtka
- 1 jajko
- 3 łyżeczki cukru pudru
- 5 płaskich łyżek śmietany 12%
- 2 łyżki spirytusu
Do smażenia: 1 l oleju rzepakowego
Do posypania: cukier puder
Przygotowanie:
Do miski wsypujemy mąkę, sól oraz dodajemy miękkie masło (ja pomagam mu zmięknąć kładąc je na chwilę na kaloryfer). Wyrabiamy składniki tak by masło się delikatnie roztarło i połączyło z mąką i solą.
W drugiej misce ubijamy jajka, żółtko oraz cukier na jasną puszystą masę.
Przesypujemy stopniowo mąkę z masłem do masy jajecznej i mieszamy. Dodajemy śmietanę i nadal wyrabiamy ciasto. Na koniec dodajemy spirytus i formujemy ciasto, aż powstanie nam jednolita kula.
Smarujemy ciasto delikatnie olejem i zawijamy w folię spożywczą. Odkładamy ciasto do odpoczynku na 30 min w temperaturze pokojowej.
Dzielimy ciasto na 6 mniejszych kawałków i każdy rozwałkujemy na cienki placek. Składamy na pół i znów wałkujemy na placek. Powtarzamy wałkowanie i składanie 4 razy. Dzięki temu wtłaczacie w ciasto powietrze, które gwarantuje cudowną kruchość i pęcherzyki powietrza w faworkach po usmażeniu. Tak samo postępujemy z każdym kolejnym kawałkiem ciasta. Ja „wałkowałam” ciasto maszynką do makaronu. I uzyskałam satysfakcjonującą grubość ok 1,5mm.
Rozwałkowane ciasto potnijcie w paski o szerokości ok 2 cm. Długość faworków dopasujcie do średnicy garnka w którym będą smażone. U mnie miały ok 15 cm. W środku każdego paska zrobić nacięcie, tak by przewlec 1 koniec faworka przez nacięcie i otrzymać zakręconą wstążeczkę.
W garnku rozgrzać olej rzepakowy. Jak pojawią się na oleju „fale” struktury na powierzchni to znaczy, że olej jest odpowiednio rozgrzany. Zmniejszcie gaz na minimum, by zapobiec szybkiemu paleniu oleju. Wrzucajcie po ok 4-5 faworków tak, by nie zmniejszać temperatury oleju. Smażcie faworki ok 10 sekund z jednej strony. Obróćcie faworki na drugą stronę i znów smażcie ok 10 sek. Odpowiedni kolor wysmażenia to beżowo- złoty.
Usmażone faworki wyciągamy z oleju i odkładamy na talerz wyłożony ręcznikiem papierowym, by ręcznik wchłonął nadmiar tłuszczu. Jeszcze ciepłe posypujemy cukrem pudrem.
Wiem, to nie jest dietetyczne, ale……ale codziennie nie smażymy słodkości do kawy! Tradycja to tradycja. Niech wasze maluchy wiedzą, że Tłusty Czwartek jest raz w roku! My mamy swoje tradycyjne faworki, a Włosi smażony makaron! Składniki bardzo podobne tylko kształt inny. Obydwa przepisy są pyszne!
Niech żyje Tłusty Czwartek! 🙂